środa, 13 lutego 2019

Thank You for 60 000 views!

Wooow, niewiarygodne, że ten blog dobił do 60 000 wyświetleń! Ten sukces postanowiłam świętować wspominkowym wpisem poświęconym wybranym historiom z 6 lat blogowania. Prowadzę ten Dollhouse od 2013 roku, czyli od samego początku mojego lalkowego hobby. Publikowane treści ewoluowały i zmieniały się, tak jak moje lalkowe zainteresowania. Początki były skromne, ale nawet teraz patrząc na pierwsze wpisy, z sentymentem przypominam sobie jaka ogromna pasja we mnie wtedy buzowała, jaka byłam zachwycona poznając lalkowy świat. To niesamowite ile lalkowych marzeń udało mi się spełnić i bardzo cieszy mnie, że mogłam te radości dzielić tutaj z Wami :)

Bardzo chciałabym podziękować moim stałym obserwatorom. Jestem ogromnie wdzięczna najlepszej ekipie lalkowych entuzjastów, których widzę w sekcji komentarzy pod każdym postem :) Wasza pozytywna energia, zachęty i porady, są dla mnie od lat źródłem inspiracji. Dziękuję ❤ 

Przepraszam, że w ostatnich miesiącach moja aktywność zmalała, ale niestety życie zawodowe dawało w kość i energii na hobby pozostawało niewiele. Nie zniechęcam się jednak, w mojej głowie wciąż kłębi się masa różnych planów i pomysłów, które mam nadzieję, że będę miała okazję stopniowo realizować :)


Polecam ostatnio mój ulubiony podkład muzyczny: CLC - I Need U


"Just ride this feeling
I've got inside of me
I'm not lying
My heart says po-po-pow
(Pow pow powow!)"

 A teraz Wspominki czas zacząć :) Z okazji tej pięknej okrągłej liczby 60 000 wyświetleń, pozwolę sobie poruszyć 6 tematów:

1. Najpopularniejsze:

Punkt obowiązkowy, z uwagi iż to właśnie te wpisy w największym stopniu przyczyniły się do uzyskania rekordowego dla mnie wyniku. 

Niekwestionowanym liderem jest wpis 2NE1 Come Back Home, który co roku przyciąga najwięcej uwagi. Jestem bardzo wdzięczna za zainteresowanie tymi lalkami. Uwielbiam zespół 2ne1, a to był jeden z moich największych lalkowych projektów, w dodatku łączący moje dwie ulubione pasje. Żałuję tylko, że wówczas tak opornie szło mi fotografowanie i sesja zdjęciowa nie wyszła lepiej.


Drugie miejsce na podium zajmuje post Angelika Piratka z Karaibów. I wcale mnie to nie dziwi, bo pojawiają się w nim dwie fantastyczne filmowe postacie: Angelika i Jack Sparrow. Chociaż zdjęcia nie są jakieś rewelacyjne, przygotowywane były na szybko, to bardzo miło wspominam ten wpis. Przepełniała mnie wtedy niczym niezmącona radość ze zdobycia tej cudownej pary lalek. O ile o Jacka walczyłam zaciekle prowadząc poszukiwania zakrojone na szeroką wówczas w moich możliwościach skalę, to Angelika trafiła mi się jak ślepej kurze ziarno. Późnym wieczorem, na wpół śpiąca, przeglądałam od niechcenia nasze rodzime alledrogo, gdy nagle zauważyłam ofertę z nią. Momentalnie się rozbudziłam, uderzyła mnie dawka adrenaliny, błyskawicznie przeczytałam szczegóły oferty, po czym bez żadnego wahania kliknęłam "Kup Teraz". Nie żałuję ani odrobinę, takie okazje jak się trafiają, to trzeba chwytać :)


To mi przypomniało, że muszę okiełznać potwornego klejgluta u Angeliki i zorganizować po latach jakiś reunion z Jackiem :)

Trzecie miejsce również zajmuje wielka gwiazda - Shakira z teledysku Can't Remember to Forget You. Pamiętam, że byłam bardzo zadowolona z tej stylizacji i sesji zdjęciowej. Pokołtuniona Shakira nie zrobiła w pierwszej chwili na mnie wrażenia. Dopiero po reroocie i po zmianie stylizacji odkryłam jej urok. I właśnie przełomowym momentem była ta sesja. Mimo bardzo prostej scenerii, mimo uszytego dość nieporadnie kostiumu, pomimo moich niewielkich umiejętności robienia zdjęć, byłam pod wrażeniem jak lalka ładnie pozowała i naturalnie wyszła. To był przełom i dla Shakiry i dla mnie w lalkowym hobby :)



2. Największe zaskoczenia:

Uwielbiam w lalkach właśnie to, że skrywają w sobie potencjał, który tylko czeka na odkrycie. Lalki, które znamy w wersji wydanej przez Mattela, z naszą pomocą mogą przeistoczyć się w zupełnie inne postacie. Lalki mają wiele twarzy, wiele wcieleń, ewoluują i nie przestają zaskakiwać. Co najciekawsze, takie odkrycia zdarzyły mi się przy sesjach przygotowywanych dość spontanicznie, które wypadły nagle przy okazji zajmowania się czymś innym i nie wymagały wiele pracy. Prezentuję moje ulubione lalkowe zaskoczenia:

Sparkle Beach Kira trafiła mi się przez przypadek, jakoś nie miałam na nią pomysłu i już szykowałam do puszczenia dalej w świat. Dość leniwie i bez większego zaangażowania, postanowiłam jednak dać jej ostatnią szansę i zrobić jej jakieś zdjęcia. Wpadł mi pomysł ze stylizacją pin-up girl i postanowiłam poeksperymentować. Tak naprawdę niewiele zrobiłam, przygotowanie całości zajęło mi niewiele czasu, a efekt finalny bardzo mi się spodobał. Dopiero wtedy zrozumiałam, że to jest właśnie styl Kiry, że w takim wydaniu się odnalazła i pokazała swój charakter.


Kolejny przykład spontanicznej metamorfozy, akurat pod ręką była nowo nabyta lalka Corduroy Cool i właśnie odebrałam z poczty oldschoolowe ciuszki. Panna je przymierzyła i poczuła przypływ imprezowej energii. Zafascynowana tym jak delikatne włoski lalki się układają, upięłam je w ten sposób, że wyglądało jakby miała utapirowane loki ;D Przy pomocy prostego programu do ozdoby zdjęć, wyszło kolorowo i wesoło. Bardzo pozytywnie wspominam tą sesję :)


To finalna metamorfoza lalki od której zaczęło się moje lalkowe hobby. Na początku zainteresowała mnie Indianka z ulubionej bajki dzieciństwa, ale dopiero nowoczesna Pocahontas, która odważnie wybrała biały kolor włosów (wcale nie dlatego że akurat takie mi zostały z zakupu i nie wiedziałam co z nimi zrobić :P), ostatecznie mnie zafascynowała. Bardzo lubię to połączenie ultra jasnych włosów, śniadej karnacji, to jak fajnie dopasowała się do artykułowanego ciałka fashionistas oraz jak jej prosty, bajkowy makijaż daje wyrazisty efekt. 



3. Niedocenione:

Bywa też tak, że z wielką uwagą przygotowuję jakąś sesję, lalkową scenerię, poświęcam więcej czasu na detale i dopracowanie zdjęć i jestem później bardzo zadowolona z efektu finalnego, a tymczasem po opublikowaniu wpisu przechodzi on bez echa i jest dość szybko pominięty. Przyznaję, jestem tylko człowiekiem, w dodatku kolekcjonerem, lubię się chwalić swoimi lalkami, lubię się pochwalić efektami swojej pracy. Gdyby było inaczej nie prowadziłabym tego bloga :) I zdarzyło się, że pewne posty nie zdobyły takiej uwagi jaką osobiście poświęciłam ich przygotowaniu. Prześledziłam statystki i zauważyłam, że dwa poniższe wpisy miały naprawdę zaskakująco mało wyświetleń. Pozwolę sobie więc powrócić do nich, ponieważ w moim odczuciu zasługują na to. 
Niezainteresowani mogą przewinąć stronę do następnego punktu :)

Pierwszy raz postanowiłam starannie przygotować świąteczną sesję, a nie jak we wcześniejszych latach na ostatnią chwilę w nocy o północy. Byłam zainspirowana teledyskiem TTS do piosenki Dear Santa, przepełniona pozytywną energią przed świętami. Starałam się nadać tej sesji jak najwięcej słodyczy, uroku, magii świąt. Dwie panny wdzięcznie mi pozowały, prezenty mnożyły się pod choinką, różnorodne świąteczne słodkości kusiły na stoliczku, nawet znalazłam fajnego konika na biegunach i świąteczne cukierkowe laski. Możecie mieć odmienne zdanie, ale po latach to wciąż pozostaje moja ulubiona świąteczna sesja :)


Żeby wreszcie zabrać moje lalki na prawdziwe ferie zimowe, sprzętu sportowego poszukiwałam już od lata. Z trudem wyszukałam im odpowiednio ciepłe stroje, co uświadomiło mi jak garderoba moich lalek na sezon jesienno-zimowy jest skromna. W późniejszych latach stosownie ją uzupełniałam :D. Starając się uzyskać dynamiczne zdjęcia, tarzałam się w śniegu, odmroziłam sobie pewne części ciała, wróciłam do domu przemoczona, ale przeszczęśliwa. Z ogromną pomocą mojego chrześniaka, kierując się jego licznymi pomysłami, udało mi się uchwycić kilka kadrów z których byłam naprawdę zadowolona :)



4. Moja największa duma:

Chyba każdy z nas ma takie lalki, sesje zdjęciowe, projekty, z których jest najbardziej dumny. Podzielę się teraz z Wami moimi najulubieńszymi :)

Najprostszy wpis świata, ale lalka w tym wydaniu czekała na swoją odsłonę bardzo długo. Jedna z moich najwspanialszych zdobyczy - Barbie Coach. W całym moim zbiorze jest to jedyna lalka z półki cenowej Mattela - Gold Label. Upatrzyłam ją na eBay, bardzo niepozornie wyglądała w ofercie i wylicytowałam ją bez większego problemu w dość przyzwoitej cenie. Tak wyjątkowa lalka zasługiwała na wyjątkową oprawę. Zainspirowana więc stylizacjami zespołu Girls Generation oraz kolekcją Dolce&Gabbana 2015, postanowiłam poeksperymentować z szyciem. Nie jestem w tym najlepsza, ale udało mi się stworzyć białą koszulę i czerwone szorty z wysokim stanem. Ogromnie wtedy spodobało mi się wyszywanie koralikami, taka prosta zabawa, a dawała znaczący efekt dla całego stroju.


Halloween'owa sesja przygotowywana na szybko w koncepcji balu przebierańców, która przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Każdą z postaci stworzyłam pod wpływem impulsu, najprostszych sztampowych pomysłów jakie wpadły mi do głowy i tak powstała ta eklektyczna zbieranina potworków. Świetnie się bawiłam eksperymentując i przygotowując lalki oraz makietę tła do sesji, dlatego wspominam ten projekt bardzo pozytywnie.


Kolejny halloween'owy projekt. Tym razem chciałam sprostać oczekiwaniom i poświęciłam wiele pracy aby dopracować dioramę. Pierwszy raz w życiu zbudowałam coś tak dużego i zaawansowanego. Ten domek stał przez miesiąc na szafce, bo szkoda było mi go schować :D 
W ramach tego projektu wypróbowałam wiele tutoriali i nauczyłam się jak stworzyć wiele nowych elementów, gadżetów czy ozdób. Akurat w tamtym czasie oglądałam ponownie serial Charmed, więc łączyłam crafting z maratonami serialu. To był przyjemnie spędzony czas i jestem zadowolona z efektu :)


Nie będę ukrywać, ten projekt był najbardziej zaawansowany ze wszystkich jakich się podjęłam. Przygotowywałam go kilka tygodni, zbudowałam wiele dodatków i elementów aby wypełnić scenki, a przy tym wiele się nauczyłam. Starałam się odtworzyć sceny i oddać klimat teledysku, który jest dla mnie jako fanki 2NE1, bardzo ważny i przepełniony emocjami, wspomnieniami i sentymentem.
Cieszę się, że nie odpuściłam i nie poszłam na łatwiznę, że udało mi się zrealizować wszystkie zamierzone plany. Osobiście jestem dumna z tego projektu i byłam naprawdę wzruszona, że spodobał się również Wam :)



5. Moje pierwsze razy:

Skoro już wzięłam się za te wspominki, to powspominam swoje lalkowe pierwsze razy. 
Ciekawa jestem czy je pamiętacie? Czy znaliście już tego bloga, gdy nieudolnie podejmowałam pierwsze wyzwania w lalkowym hobby? :)

Pierwszy zakup dorosłego kolekcjonera: Lea Sianowłosa czyli Bead Party Lea,
i nieszczęsne próby wykonania domowego SPA. No cóż, jak to mówią, człowiek uczy się na błędach... a i tak umiera głupi? :D

 Zanim przystąpiłam do rerootu przeczytałam wiele instrukcji i szukałam informacji jak robią to inni. Jestem ogromnie wdzięczna kolekcjonerom, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami. Dzięki nim odważyłam się spróbować. Również dzięki pomocy kolekcjonerów z Dollsforum, udało mi się dołączyć do grupowego zamówienia włosków nylonowych z My Little Customs. A ponieważ jako przezorny nowicjusz obawiałam się, aby mi nie zabrakło materiału, nakupiłam za dużo, dużo za dużo. Trzy lalki otrzymały już rerooty z Chocolatte Pudding, a wciąż mam 1 paczkę włosów nienapoczętą ;D


Pierwszy jakby OOAK: Sulli - f(x) Rum Pum Pum Pum
 Gdy już spróbowałam z rerootem, postanowiłam pójść krok dalej i spróbować stworzyć OOAK, czyli lalkę jedyną w swoim rodzaju. Zaczęłam od częściowej zmiany makijażu, ale z powodu braku odpowiednich narzędzi i materiałów, nie szło mi to zbyt sprawnie. Jak się przekonałam z czasem, nie mam po prostu ku temu predyspozycji. Udało mi się jednak stworzyć lalkową postać Sulli z zespołu f(x), która chociaż nie jest podobna do pierwowzoru to wciąż dość sympatyczna. Od lat jej nie zmieniałam, ani nie oddałam, chyba mam do niej sentyment :)


Pierwszy plener: Skipper Chile nad morzem
 Pierwszy udany plener, bo porażka z inną Skipper się nie liczy :D Dokładnie rok później udało mi się zrealizować te plany i odhaczyć absolutnie obowiązkowy challenge kolekcjonera - zdjęcia w plenerze. To było dla mnie osobiście przełomowe wydarzenie, ponieważ z początku ukrywałam lalkowe hobby przed rodziną i wstydziłam się o tym opowiedzieć. W 2015 roku wybrałam się na rodzinne wakacje i po raz pierwszy zabrałam lalkę ze sobą. Otwarcie ustawiałam ją w pozach, robiłam jej zdjęcia, zmieniałam stylizacje. A co najwspanialsze w tym wszystkim, nie tylko uzyskałam akceptację rodziny dla mojego hobby, ale również ich zainteresowanie i pomoc. To było bardzo miłe uczucie, miłe wspomnienia z wakacji i wyszła udana sesja :)


P.S - czy ktoś wyłowił z morza te okulary? :D

Pierwszy OOAK na zamówienie: Seulgi na deskorolce
 Dzięki pomocy i życzliwości wspaniałej i utalentowanej lalkowej artystki - Basi, spełniłam swoje marzenie i mam wreszcie lalkę OOAK z prawdziwego zdarzenia, z pełnym repaintem. Przeobrażona Kira na wzór Seulgi z zespołu Red Velvet, jest efektem długiej i wytężonej współpracy. Basia spisała się wyśmienicie, serdecznie ją pozdrawiam przy tej okazji :) Ponadto Seulgi jako jedna z pierwszych otrzymała na wymianę ciałko Made To Move i wraz ze mną uczyła się korzystać z możliwości nowej artykulacji :D


 To były zaledwie prototypy, przy których popełniłam pewne błędy, ale dzięki nim zdobyłam cenne doświadczenie i zachęciły mnie się do dalszych prób. Możliwość łatwej zmiany fryzur u lalki według upodobań, to moje marzenie. Rerooty są fajne i solidne, ale kobieta zmienną jest i nie może być ograniczona jedną fryzurą. Jeszcze daleka droga przede mną, ale jak pokazały mi wcześniejsze doświadczenia, nie można się zniechęcać, wciąż będę próbować :)



6. Spełnione marzenia

W lalkowym hobby spełniłam wiele lalkowych marzeń i zamierzeń. Dwa z nich są jednak dla mnie wyjątkowo znaczące.

Jak pamięcią sięgam, to była pierwsza oryginalna lalka Barbie od Mattel, na którą dosłownie zachorowałam. Była absolutnie przepiękna i oszczędzałam na nią z kieszonkowego miesiącami. Niestety, gdy przyszło kupować lalkę, okazało się że jest niedostępna. Musiałam wówczas podjąć pierwszą poważną decyzję w moim życiu, poczekać kolejne tygodnie czy kupić inną lalkę. Mała dziewczynka przed wielkimi regałami z przepięknymi lalkami i oszczędnościami w kieszeni. Decyzja była nietrafiona, kupiłam Teresę Sit in Style. Żałowałam tego przez lata, bo Tereska chociaż ładna, to nie było to samo co przepiękna, baśniowa Rapunzel...

Gdy byłam małym dzieckiem i prosiłam mamę o nową lalkę, to mama często odpowiadała: "Pieniądze nie rosną na drzewach, jak będziesz duża i będziesz pracowała, to będziesz mogła kupić sobie takie lalki jakie chcesz.". Mama nie przypuszczała, że tak poważnie wezmę sobie te słowa do serca i wiele lat później zostanę dorosłą kolekcjonerką lalek i kupię sobie wymarzoną w dzieciństwie Rapunzel:)


Grace Kelly
Grace wymarzyłam sobie już jako dorosła kolekcjonerka, a wszystko przez to, że kiedyś umknęła mi w ostatnich sekundach sprzed nosa w licytacji na alledrogo. Jakiś czas później ktoś wystawił na sprzedaż jej suknię, więc bardzo zdesperowana, napisałam z pytaniem czy nie ma Grace na sprzedaż. Okazało się, że osobą sprzedającą suknię była zwyciężczyni licytacji w której ja przegrałam. Wymieniłyśmy maile, jak to dwie kolekcjonerki, odnajdując nić porozumienia. Ja pogratulowałam nabytku, ona życzyła powodzenia w dalszych poszukiwaniach. Minęły 2 lata podczas których wciąż poszukiwałam nieuchwytną Grace, gdy nagle dostałam wiadomość e-mailową od tamtej kolekcjonerki. Okazało się, że likwiduje kolekcję i zapamiętała mnie i to jak bardzo zależało mi na Grace, którą chce oddać w dobre ręce. Tym sposobem udało mi się odkupić dokładnie tą samą lalkę Grace Kelly, która kiedyś mi umknęła. Dla mnie Grace jest świętym Graalem, spełnionym marzeniem, przeznaczeniem i dowodem jak pozytywnie mogą ludzie zaskakiwać oraz jak życzliwe potrafią być osoby dzielący nasze hobby :)

Serdecznie pozdrawiam Panią Martę i zapewniam, że Grace czuje się dobrze w nowym, domu :)



6 ciekawostek z cyklu "Czy wiesz, że...?":

1. Szata graficzna Dollhouse pozostała niezmieniona od samego początku.
2. Rozważałam aby dedykować cały rok na blogu jako Rok Kena :)
3. Grace Kelly pojawiła się na indywidualnych zdjęciach po raz pierwszy dopiero w tym poście. Muszę to obowiązkowo nadrobić.
4. Kolekcjonuję również czasopisma "Zabawy i marzenia z Barbie" z lat 1996-2009. Uwielbiam szczególnie foto-opowieści zamieszczane tam.
5. Zdradzę, że ze względu na zboczenie zawodowe prowadzę controlling lalek, a ostatnio wykonałam statystykę postów dla bloga :D
6. Właśnie przed chwilą trafiły do mnie dwie duże paki z zamówieniami z eBaya i Amazona, naprawdę zaszalałam z zakupami :)


~ * ~
Najwyższa pora skończyć te sentymentalne wspominki. Wielkie brawa dla osób, które przebrnęły przez całość. Wybaczcie, nawet nie wiem kiedy tak popłynęłam, ale zrzucę to na karb wzruszenia jakie mnie ogarnęło, gdy spojrzałam na tą okrągłą liczbę 60 000 wyświetleń i zaczęłam sobie przeglądać stare posty. Wiem, że dla całej masy blogerów i kolekcjonerów, to wydaje się być pikuś, ale dla mnie to jest święto. To jest okazja do spojrzenia wstecz na lalkowe hobby, do docenienia ile się nauczyłam przez ten czas, jaki entuzjazm towarzyszył mi przy poznawaniu lalkowego świata, a przede wszystkim jaką radość daje dzielenie się tym z Wami.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających Dollhouse :)

sobota, 9 lutego 2019

Winter Queen

W tym roku w zimową scenerię zabrałam The Look Red Carpet Louboutine. Przywdziała strój od Winter Fantasy i założyła królewską biżuterię, żeby błyszczeć wśród białego puchu.


Cudowna piosenka z cudownej dramy Goblin, którą polecam na zimowe wieczory i weekendy 












Zdjęcia z zimowych plenerów